
Triest jest jak cappuccino z posypką z niemieckiej gorzkiej czekolady pite w słoweńskiej filiżance. Zwykle opisywany jest w przewodnikach jako „najmniej włoskie z włoskich miast” – co stanowi typowy przykład tego, co określamy jako austriackie gadanie. W końcu, wieczorami w centrum Triestu mieszkańcy rytualnie odprawiają paseggiatę, można tam przechodzić obojętnie obok kawałków rzymskich ruin liżąc przy tym lody lub zagłębiać się w wąskie uliczki podczas wspinaczki na katedralne wzgórze. W mieście nie brak klasycznych kolumn, mokrych Włoszek i charakterystycznego warkotu skuterów prowadzonych przez wystylizowanych młodzieńców. Wyjątkowość Triestu tkwi w dziedzictwie jego habsburskiego epizodu i wpływie słowiańskiego żywiołu na historię miasta.
„Toteż miasto mówiące dialektem weneckim i wieś, mówiąca dialektem słowiańskim, znalazły się w szponach biurokracji austriackiej, która mówiła po niemiecku. Był to świat wysokiej biurokracji, w większości arystokratów z jasnowłosymi córkami i guwernantkami, fortepianami Bösendorfera, starą wiedeńską porcelaną i meblami Biedermeiera..”
1. Siedzenie lub stanie w klasycznej trestieńskiej kawiarni i rozmyślanie nad nieludzko męczącym zimnem minimalizmu.
Posiedzieć albo postać w choć jednej to obowiązek każdego szanującego się globtrotera. Jak ktoś pochodzi z tak zwanej Galicji ( jak ja nie znoszę tej nazwy) to powinien swoje wypić i wysiedzieć w co najmniej dwóch. Lub trzech. Mistrzowie podejmują wyzwanie zaliczenia wszystkich sześciu. Każda z nich ma swój niepodrabialny styl.
- Pirona
Najbardziej oddalona od centrum, mała cukiernia serwująca briosze i inne ciasteczka, gdzie kawę wypija się na stojąco. Miejsce do odkładania parasoli i książki o triesteńskiej architekturze dodają Pironie staromodnego uroku. Podczas przeglądania się w witrynach można zadumać się nad niezmiennym smakiem podawanych słodkości i zacząć pisać jakąś powieść. Na przykład o tytule „Ulisses” – w sumie pasuje do tego miasta. Czy Joyce pisał na stojąco? - Caffe degli Specchi
Samo gęste. W samym centrum. Specchio to po włosku lustro. Tradycją przybytku było uwiecznianie najważniejszych wydarzeń historycznych w formie grawerów właśnie na lustrach albo szklanych taflach. Do dzisiaj przetrwały tylko trzy takie egzemplarze. Teraz kawiarnia należy do rodziny Faggiotto, mistrzów czekolady, znanych w całych Włoszech. Wiadomo zatem co zamawiać oprócz espresso. Najlepiej usiąść przy jednym ze stolików wystawionych na zewnątrz i gapić się na spacerujące mokre Włoszki podsłuchując jednocześnie rozmów siedzących obok podekscytowanych amerykańskich turystów. Tylko pięć euro za kieliszek wina z przekąskami i czipsami? - Caffe Tommaseo
Kiedy u nas trwało powstanie styczniowe, Pan Tommaseo wynajmował lokal w kamienicy i tak pozostało do dziś. Kiedyś stuprocentowo włoscy triesteńczycy dyskutowali przy męskich ciasteczkach jak pozbyć się z miasta słowiańskiej swołoczy, chociaż nie wiedzieli co oznacza to słowo. Dzisiaj można zamówić sobie kieliszek od Podversica albo Princica i dostać do tego jeszcze słoną tarteletkę. Kawiarnia to tylko wydzielona część z wytwornej restauracji. Claudio Magris napisał „Dunaj” przesiadując w Tommaseo. - Caffe Torinese
W zasadzie Antico Caffe Torinese. I w zasadzie bardziej na drinka niż na kawę. Bar ponoć przypomina architekturę okrętową. No cóż…duży wybór alkoholi jest w stanie rozbujać każdą rozmowę przy kontuarze, zatem morskie asocjacje są jak najbardziej na miejscu. W końcu jesteśmy w mieście portowym. Tylko dlaczego Torinese? Należy zatem zawsze zamawiać coś białego i coś czarnego i sprawdzić miejsce Juve w tabeli. - La Bomboniera
Już sama nazwa obiecuje ekscytującą wycieczkę w krainę fikuśnych deserów. Oryginalnie koszerny lokal specjalizujący się wyłącznie w wypiekach węgierskich, dzięki madziarskiemu cukiernikowi sprowadzonemu specjalnie z Budapesztu. Żydowskich właścicieli zmuszono do pozbycia się kawiarni na początku II wojny, a interes przejął inny Węgier. I tak to się plecie do dzisiaj, i chociaż kawiarnię przejęła ta sama rodzina, która jest właścicielem Caffe degli Specchi to wciąż można się w Bombonierze elegancko zasłodzić się torcikiem RigoJancsi lub Lettera d’ Amore. Jeśli ktoś chce poczuć się jak w domu to powinien zamówić putizzę i pinzę. - Caffe San Marco
Dla czytaczy i krakusów. Taki Noworol we włoskiej wersji. Podczas I wojny światowej fałszowano tu paszporty, aby umożliwić antyaustriackim patriotom ucieczkę do Włoch. W 1915 roku kawiarnia została zdewastowana i zamknięta przez armię habsburską. Otwarto ją dopiero po II wojnie światowej, kiedy to została przejęta i odrestaurowana przez znane również z polskiego rynku triesteńskie Assicurazioni Generali. Któż tu nie siedział i nie pisał. Joyce, Magris, Svevo. Do kawy albo wina można, a nawet należy kupić sobie książkę i przeglądać ją z mądrą miną od czasu do czasu wpatrując się w sufit.

Mapka trasy jest tutaj
Jeśli ktoś jednak woli chłodną elegancję minimalistycznej architektury, najlepszy wybór to Caffe Illy. Rodzina Illy pochodzi z Triestu. Dosyć dziwne, że najważniejsza kawowa rodzina w najważniejszym kawowym mieście nie miała swojej kawiarni. Teraz jest.

2. Włóczęga po Borgo Teresiano z głową uniesioną w górę w poszukiwaniu polskich śladów w kolorze K.u.K. Gelb
Triest to uczta dla oczu miłośników klasycyzmu, secesji i moderny. Włóczęgę po mieście najlepiej rozpoczynać od okolic remontowanego dworca kolejowego. Wieczorami trzeba się przebić przez zapach grillowanej baraniny i dźwięki głośno imprezujących migrantów koczujących na trawiastym Piazza della Liberta. Idąc wolnym krokiem z placu Wolności w parę minut dotrzemy do Piazza Oberdan. Stąd już rzut beretem do Borgo Teresiano – historycznej dzielnicy zbudowanej w XVIII wieku za panowania Marii Teresy Habsburg, pełnej neoklasycystycznej architektury i regularnej siatki ulic z Canale Grande jako centralnym elementem. Ulice przeglądając się w wodzie płynnie przechodzą do Piazza Unita d’Italia, gdzie miasto z okien ratusza dumnie spogląda na swoją morską zatokę.
„Włosi mieli swoje Towarzystwo Gimnastyczne, Niemcy — swoje Turnverein Eintracht, Słoweńcy — swego Sokoła włączonego do Narodnego Domu, wszyscy wykonywali skłony i przysiady w imię swoich ideałów politycznych, miasto nadal zarabiało pieniądze, ciemiężcy zapamiętywali się w ciemiężeniu, zaś uciskani — w poczuciu ucisku.”
- Piazza Oberdan
Plac jest punktem startowym obowiązkowej wyprawy każdego szanującego się mikola. To właśnie stąd rozpoczyna swą drogę legendarna dwójka jadąca na Opicina. O tym później, bo na początek wątek polski. Giugliemo Oberdan, rodowity triesteńczyk, podczas studiów w Wiedniu zaraził się niepodległościowym wirusem właśnie od swoich polskich kolegów. Północna część półwyspu apenińskiego była wtedy zarządzana przez Imperium Habsburskie, a cała Rzeczpospolita cierpiała pod zaborami. Nic dziwnego, że Polska dla gorącogłowych działaczy włoskiego ruch narodowego jawiła się jako „siostra Italii w nieszczęściu” (sorella dell’Italia nella sfortuna). W roku 1882 w związku z obchodami 500 lecia dynastii Habsburskiej Franciszek Józef ( ten sam którego portret w gospodzie Martinca obsrały muchy) odwiedził Triest. Oberdan był jednym z organizatorów nieudanego zamachu na życie cesarza podczas rocznicowych uroczystości. Został złapany przez austriacką policję, w trakcie śledztwa przyjął winę na siebie a w momencie egzekucji wykrzyczał „Viva l’Italia!”. Ten arcypolski czyn sprawił, że Giugliemo stał się tym samym męczennikiem włoskiej narodowej sprawy. W czasach I wojny światowej „hymn Oberdana” był jedną z ulubionych pieśni włoskich żołnierzy, zaś po finalnym zjednoczeniu jego imieniem zaczęto nazywać place i ulice. Ten syn Słowenki i Włocha został również uhonorowany w ten sposób w swoim rodzinnym mieście. - Palazzo della Posta Centrale (Poczta Główna)
W dzisiejszych czasach wysłanie pocztówki to czyn godny kontestatora powszechnego skretynienia bedącego efektem nadużywania mediów społecznościowych i czata gpt. Jeśli dodatkowo nadanie listu lub karty pocztowej ma ma miejsce w secesyjnym otoczeniu roślinnych reliefów i subtelnych witraży, to grzechem byłoby nie skorzystanie z takiej okazji. Budynek powstał pod koniec XIX wieku, a jego architektura łączy funkcjonalność z tak złaknionymi przez nasze oczy ozdobnymi elementami i dynamicznymi liniami nadającymi wnętrzu i fasadzie artystyczny wyraz. Dla prawdziwych twardzieli – w środku znajduje się Muzeum Poczty i Telegrafu Mitteleuropy. Można zatem wyobrazić sobie nadawanie alarmującego telefonogramu do pułkownika Krausa von Zillerguta. - Kościół Sant’Antonio Taumaturgo
Znany też jako Sant’Antonio Nuovo, to największy kościół katolicki w Trieście. Zaprojektowany przez Pietro Nobile w stylu neoklasycystycznym, ukończony w 1849 roku. Jego fasada z sześcioma jońskimi kolumnami i trójkątnym frontonem przypomina grecką świątynię, a położenie nad kanałem Grande dodaje mu malowniczego uroku. W czasach Wolnego miasta Triest odprawiano tu msze po polsku dla dipisów – żołnierzy Andersa.

- Palazzo Gopcevich
Elegancki przykład klasycyzującej architektury lombardzkiej, stworzony, aby nobilitować kupieckie osiągnięcia serbskiej rodziny Gopceviciów. Typowo triesteński galimatias, w dodatku radośnie bijący po oczach kolorowymi cegłami. Najciekawszy fragment to dekoracje okien na pierwszym piętrze. Oprócz trzech monarchów patrzy również na nas „kosowska devojka” czy dziewczyna, która miała opatrywać rannych wojaków króla Lazara po traumatycznej dla Serbów bitwy na Kosowym Polu.

- Teatro Verdi
Teatr operowy, jak na Triest przystało, zaprojektowany przez duet – Wenecjanina i Austriaka. Inspiracją był mediolański Teatro alla Scala. Na samym szczycie stoi sobie Apollo nie mogący się zdecydować czy woli sztukę liryczną czy tragiczną. Verdi skomponował dwie opery specjalnie dla tego triesteńskiego teatru. Warto się wybrać na jakieś wydarzenie muzyczne aby posiedzieć we wnętrzu pełnym klasycystycznej elegancji. Oryginał z 1801 roku! - Casa Bartoli (USA UK come back) Położony przy Piazza della Borsa, ten budynek z 1905 roku, zaprojektowany przez Maxa Fabianiego, to kwintesencja włoskiej secesji (tzw. stile Liberty). Wyróżnia się asymetryczną fasadą, bogatymi detalami roślinnymi i eleganckimi balkonami z kutego żelaza. Niestety, zamysł architekta zakłóca banner secesjonistów, pragnących przywrócenia statusu Wolnego Miasta Triest. Teraz wydaje się to nieszkodliwym wariactwem, ale skoro Zielony Ład, ETS i ESG wchodzą na włoski grunt na pełnej kurtyzanie, to kto wie? Z drugiej strony z powodu tego napisu trudno przeoczyć ten budynek.
- Palazzo della Borsa Vecchia Najważniejszy port Imperium Habsburskiego, pełen krążących po mieście brzuchatych kupców, nerwowych armatorów i innych miłośników szybkiego obiegu towarów i gotówki musiał posiadać budzące szacunek sanktuarium wymiany handlowej. W 1806 roku Antonio Mollari w niecałe cztery lata ukończył budowę tej przypominającej grecką świątynię budowli twardo stojącej na czterech kolumnach zwieńczonych solidnym tympanonem. Zgodnie z przeznaczeniem, nad pomyślnością miejscowych przedsiębiorców miały czuwać alegorie Handlu, Przemysłu, Nawigacji i oczywiście …Obfitości. Jako że miasto żyło z morza nie mogło zabraknąć figur przedstawiających Afrykę, Azję i Amerykę nie mówiąc o „Geniuszu Triestu”. Jest również upostaciowiony …Dunaj, chociaż wpada do Morza Czarnego kilkaset kilometrów od miasta, ale w końcu przepływał i wciąż płynie przez stolicę (byłego) Imperium.
- Casa Terni Smolars Elegancki budynek mieszkalny z początku XIX wieku, zaprojektowany w duchu neoklasycyzmu. Wyróżnia się harmonijnymi proporcjami, zdobionymi fasadami i detalami architektonicznymi typowymi dla stile Liberty. To przykład luksusowej zabudowy mieszkalnej Borgo Teresiano.
- Palazzo Modello
Nazwa dokładnie oddaje charakter budynku. Po wyburzeniu średniowiecznej kaplicy św. Piotra i XVII wiecznego kościoła św. Rocha, Rada Miejska zobowiązała architekta Giuseppe Bruniego do stworzenia modelowego projektu, który miał służyć za wzór innym budowlom, mającym powstać w przyszłości przy piazza. Bruni wykonał zadanie zgodnie z życzeniem w modelowy sposób, i tak to się spodobało zarządcom miasta, że powierzyli mu również nadzór nad budową ratusza – tego, który dominując na placem spogląda na morze z końca Piazza Unita d’Italia. Palazzo Modello powstawał w latach 1871 i 1872, a ratusz w 1873 i 1874. Biorąc pod uwagę kubaturę, liczbę detali i jakość robót kamieniarskich współcześni deweloperzy mogliby się co nieco nauczyć od Briuniego, nawet pamiętając o secesyjnych przeróbkach wykonanych na życzenie miejskich modnisi kilkadziesiąt lat po powstaniu pałaców. Postawić takie fikuśne, zdobione klocki w dwa lata? - Palazzo del Lloyd Triestino
Zaprojektowany przez wiedeńskiego architekta Josefa Urbana w 1905 roku, budynek ten to doskonały przykład secesji z elementami monumentalnymi. Fasada zdobiona jest płynnymi liniami, roślinnymi motywami i rzeźbami, a całość wieńczy charakterystyczna kopuła. Pierwotnie był siedzibą towarzystwa żeglugowego Lloyd Triestino, stąd nazwa. Fasada budynku z widokiem na plac ma na końcach dwie fontanny: jedną z figurą Teti rzeźbiarza Pokornego, drugą z figurą Wenus, wyrzeźbioną przez Haedti. Typowy triesteński misz-masz. Figury przedstawiają mitologiczne boginie słodkiej wody i wody morskiej. Początkowo, słodka woda wypływała z fontanny Teti, podczas gdy z fontanny Wenus, przez mechanizm pompujący, wypływała woda morska.

Mapka spaceru jest tutaj
Wspomnienia triesteńczyka z czasów, kiedy Piazza Unita d’Italia była Placem Franciszka Józefa można przeczytać tu.
3. Spacer wzdłuż morza w Barcola
Riviera triestiana. Brzmi elegancko jak wiele słów po włosku, i sumie, jak to się mówi – nazwa „dowozi”. Woda jest zaskakująco czysta jak na fragment miejskiego wybrzeża, a tamaryszki i pinie dają przyjemny cień w upalne dni. Przyjemnym spacerem można dojść aż do Miramare i królewskich ogrodów, a po drodze uzupełniać płyny w stojących w przepisowych odległościach nadmorskich barach.
Stojące przy corso tablice opowiadają o historii plażowania – były czasy, kiedy istniały osobne urządzenia kąpielowe dla kobiet i dla mężczyzn. Dzisiaj wszyscy mieszają się, siedząc, leżąc, a nawet biegając. Wiadomo – świat schodzi na psy, których zresztą w Barcola nie brakuje.
Spacer najlepiej zacząć od podjechania na przystanek 50016 i wspięcie się na Latarnię Zwycięstwa, skąd pięknie widać całą trasę. Jak ktoś lubi chodzić do miasta, a nie z miasta, to najlepiej udać się autobusem do samego Miramare i niespiesznie, arystokratycznym krokiem, wrócić do centrum Triestu.

4. Wizyta w cenotafie Winckelmanna
Jeśli lubicie wszechobecną we współczesnej architekturze biel to wizyta obowiązkowa. Wejście do cenotafu jest bezpłatne, tak samo jak podziwianie triesteńskiej secesji podczas porannego spaceru.
Postać Winckelmanna pasuje idealnie do klasycyzującej architektury Borgo Teresiano. Można powiedzieć, że to właśnie ten człowiek w zasadzie sam stworzył klasycyzm. Pech chciał, że dokonał swojego żywota w jednym z triesteńskich hoteli. Został zamordowany przez przypadkowo poznanego towarzysza podróży. Był na tyle nieostrożny, żeby pochwalić się posiadanymi złotymi monetami. Tak to już bywa, że kolekcjonerzy nie są w stanie oprzeć się pokusie podzielenia się dumą z posiadanych skarbów. W tym przypadku wartych przynajmniej swojej wagi.
„Kolor ma swój udział w pięknie, ale nie jest pięknem samym w sobie; podwyższa i uwydatnia piękne formy […] Jako, że kolor biały odbija najwięcej promieni świetlnych i bije zatem najmocniej, piękne ciało będzie jeszcze piękniejsze, gdy będzie białe”.
Joachim Winckelmann.
Karol May – ten od Winnetou nigdy nie był w Ameryce, a ojciec teorii klasycyzmu, Joachim Winckelmann, nie odwiedził Grecji – dzieła klasycznej greckiej architektury i rzeźby znał wyłącznie z rycin i rzymskich kopii. Był co prawda w Pompejach i Herkulanum, a w Rzymie prowadził studia nad architekturą, dzięki pensji 200 talarów przyznanej mu przez Augusta III Sasa – tego samego od „…jedz, pij i popuszczaj pasa.”
Winckelmann w swoim dziele „Myśli o naśladowaniu dzieł greckich w malarstwie i rzeźbie” podsumował cechy stylu klasycznego: „eine edle Einflat und eine stille Größe” – szlachetna prostota i milcząca (lub spokojna) wielkość. Uważał, że celem sztuki jest dążenie do piękna, a dokonać tego heroicznego czynu może tylko artysta, który potrafi stworzyć spójną koncepcję dzieła. Po czym je pobielić. 🙂
Dzisiaj wiemy, że greckie budowle były pełne kolorów, a owa szlachetna biel, którą tak podziwiał Winckelmann to efekt wystawienia kamiennych budowli na długotrwałe działanie promieni słonecznych i niezliczonych kropel wody. To czas i pewien zakochany w klasyce Niemiec sprawiły, że owo białe, achromatyczne wyobrażenie architektury greckiej stało się obowiązującym kanonem piękna.

Cenotaf mieści się przy wejściu do ogrodu Muzeum.
Monument wykonał rzeźbiarz Antonio Bosa z Akademii Weneckiej na podstawie projektu, który został poprawiony przez samego mistrza Antonio Canovę. Dzieło, wykonane z marmuru w 1822 roku, umieszczono w ogrodzie przyszłego Orto Lapidario dopiero dziesięć lat później, wewnątrz wielkiej niszy ze sklepieniem kasetonowym. Oficjalne odsłonięcie odbyło się pierwszego marca 1833 roku.
Monument przedstawia młodego skrzydlatego geniusza siedzącego w postawie żałobnej na sarkofagu, z odwróconą pochodnią i medalionem z portretem Winckelmanna. Pod sarkofagiem znajduje się płaskorzeźba, na której mężczyzna w todze – sam Winckelmann – pokazuje starożytności egipskie, rzymskie i etruskie alegorycznym postaciom Sztuk (Malarstwo, Rzeźba i Architektura), za którymi podążają Historia, Krytyka, Filozofia, podczas gdy Archeologia siedzi skupiona na pisaniu. Ktoś w końcu musi pracować. 🙂
Na sarkofagu wyryta jest inskrypcja:
IOANNI WINCKELMANNO DOMO STENDALIA PRAEF MONUMENTIS ROMAE CVRANDIS EGERVNDIS MAXIMA POLITIORIS HVMANITATIS LAVDE FLORENTI ADITA VINDOBONA SEDEM HONORIS SVI REPETENS MANV ADVENAE PRODITIORIS HAC IN VRBE PEREMPTVS EST VI EID IVN AN M DCC LXVIII AGENS AN L M V D XXX TERGESTINI AERE CONLATO FAC CVR AN M DCCC XXXII EXPLANATORI PRAESTANTISSIMO ANTIQVITATIS
„Johannowi Winckelmannowi, obywatelowi Stendal, superintendentowi opieki i wykopalisk monumentów Rzymu, będącemu u szczytu sławy ze względu na swoją wyrafinowaną kulturę, po odwiedzeniu Wiednia, gdy przygotowywał się do powrotu do siedziby swojego urzędu, został zamordowany w tym mieście ręką obcego zdrajcy, dnia 8 czerwca 1768 roku, w wieku 50 lat, 5 miesięcy i 30 dni. Triesteńczycy ze składek publicznych kazali wykonać w roku 1832 dla znakomitego interpretatora starożytności.”
Projekt miał być „rotundą, która wydaje się małą świątynią prostej doryckiej architektury”, oświetloną lukarną w centrum kopuły, w której podziemiach miały być umieszczone wszystkie kości znalezione w dwóch ossuariach San Giusto, wśród których znajdują się również także te należące do Winckelmanna.
„Wszystkie wewnętrzne ściany pozostałego obwodu świątyni będą służyć do umieszczenia na półkach lub jako ich pokrycie wszystkich tych pozostałości starożytnych dzieł rzeźbiarskich, które już nieodpowiednio znajdują się w bibliotece miejskiej; wszystkich tych, które nadal są publicznie wystawione na łaskę i niełaskę niepogody i zuchwałości dzieci i pospólstwa, tych, które prywatni właściciele chętnie tam poświęcą z miłości do ojczyzny i dla swojej pamięci; wreszcie tych, które od tej pory będą odkrywane i zbierane wszędzie. W ten sposób ta świątynia stanie się Muzeum starożytności triesteńskich i będzie miała pośrodku grób i kości twórcy nauki archeologicznej Winckelmanna”
Po odwiedzeniu cenotafu można pospacerować po ogrodzie, pójść do muzeum albo odwiedzić pobliską katedrę św. Justa. Posiadacze psów powinni koniecznie zajrzeć do kaplicy św. Apolinarego, gdzie można zobaczyć fresk z kundlem z wyszczerzonymi zębami, mającego wyraźny apetyt na mnisią łydkę. Jeśli mamy bardziej refleksyjny nastrój, warto zadumać się historią św. Giusta w jego kaplicy udekorowanej najstarszymi, spłowiałymi już freskami, datowanymi na początek istnienia bazyliki. Przyjdzie kiedyś taki czas, że te ochry, żółcie i błękity rozpłyną się w tak uwielbianą przez Winckelmanna szlachetną biel. Póki co, wyblakłemu Chrystusowi Królowi towarzyszy dwóch najważniejszych triesteńskich świętych w złotych aureolach – Giusto i Servolo. Na ołtarzu stoją trzy relikwiarze związane z trzema pontyfikatami. Jest zatem i wątek polski.
5. Zdjęcie pod Arco di Riccardo
Nazywa się Riccardo ponoć od Ryszarda Lwie Serce, choć inni twierdzą, że tak naprawdę to Łuk „Cardo” od nazwy rzymskiej arterii północ-południe. Stanowi kamienny dowód na istnienie murów miejskich rzymskiego Tergesto na kilkadziesiąt lat przed narodzeniem Chrystusa. Bywał wpasowaną w kamienice niewidoczną częścią średniowiecznej zabudowy Triestu, od ponad stu lat odsłonięty, zaprasza dumnie do zdjęcia pod łukiem. Kiedyś przy pomocy dagerotypu, dzisiaj światłoczułej matrycy.

6. Bonus: wyzwanie dla miłośników komunikacji miejskiej i wiejskiej
Przejazd dwójką z Piazza Dalmazia na Opicina. Jedynym tramwajem na świecie, o którym napisano piosenkę, który na odcinku 5 km pokonuje przewyższenie 329 metrów, przy nachyleniu dochodzącym do 26%. Aby mógł tego dokonać, włoscy inżynierowie skonstruowali specjalny wagon buforowy.

W Opcina, oryginalnie słoweńskiej wsi można posilić się w jednej z osmic, na przykład u Subera, wypić dwa kieliszki rebuli czytając Nokturno za Primorsko Rebuli, po czym wsiąść w pociąg i po niecałych dwóch godzinach wysiąść na dworcu w Ljubljanie. Tyle samo czasu zajmie spacer do Muzeum Krasu w Sezanie. Wrócić do Villa Opicina można pociągiem. Trzeba tylko pamiętać, że kursuje tylko trzy razy dziennie.
Pozostaje już tylko wrócić do centrum i oddać się rytuałowi powolnego picia kawy oglądając przy tym fragmenty „Dziewczyny z Triestu”.
Będąc w Trieście możesz również odwiedzić Spilimbergo, Akwileję lub Cividale del Friuli.