Dolna Austria to po prostu nuda w porównaniu z innymi krainami związkowymi, które pozostały w niemieckich rękach po rozparcelowaniu Habsburskiego Imperium. Dlatego właśnie hasło promujące odwiedziny tego regionu brzmi – „po prostu rozkosznie”. W opisie zachęcającym do odwiedzenia Hainburga znajdziemy informację o zadaszonej poczekalni, głośnych zapowiedziach i aktualnych informacjach o rozkładzie jazdy na stacji kolejowej KulturFabrik. Nic tylko wsiadać i jechać, żeby wszystkimi zmysłami poczuć te atrakcje.
Krew pod złotą kotwicą
Do Hainburga dotarłem maszerując z Carnuntum. W ten sposób przeszedłem od Marka Aureliusza do Ludwika Wielkiego mijając po drodze wyprzedzające mnie barki sunące jedna za drugą szarym Dunajem. Modra to może być kapusta. W listopadzie Dunaj jest szary. Jak to w listopadzie. Na tym szarym tle pierwsze budynki Hainburga wyłaniające się zza drzew dawały przyjemną odmianę. Od razu widać, że to miasto z długą historią, ale jak się potem okazało, trochę pogniewane na cyfrowe wynalazki. O tym za chwilę.
Mijając gospodę „Zum goldener Anker” czyli pod Złotą Kotwicą skręca się w prawo w Blutgasse. Krwawą uliczkę. W lipcu 1683 roku – roku Odsieczy Wiedeńskiej – Turcy zdobyli miasto i wyrżnęli prawie wszystkich mieszkańców. Obecnie Hainburg an der Donau zamieszkuje około 6 tysięcy ludzi; dla porównania – źródła mówią o 8 tysiącach wymordowanych mieszczan przez najeźdźcę. Wtedy to właśnie wąska Blutgasse spłynęła krwią. Przypomina o tym tabliczka umieszczona na Fischertor – jednej z trzech zachowanych bram miejskich. Dwie pozostałe to ponoć największa w Europie średniowieczna brama miejska – Wienertor i ta druga z widokiem na centrum handlowe i zamek – Ungartor. Pomieszczenie wewnątrz bramy służyło często jako miejsce do zatrzymywania pijanych, których nie wpuszczano na noc do miasta. Taka średniowieczna izba wytrzeźwień.

Haydn behaydn the fountain
Pomiędzy Ungartor a Wienertor znajduje się prawilny rynek miasta z fontanną ku pamięci najsławniejszego mieszkańca – Josefa Haydna. Co prawda, przebywał w Hainburgu ledwie sześć lat jako młody chłopiec, ale czegóż się nie robi dla twórcy melodii „Gott erhalte, Gott beschutze…”. Można sobie włączyć na spotify na przykład https://open.spotify.com/track/67TCAXIe154ZGDNaWceqxC?si=70cca023b81646e0 .popijając lokalne wino w jednej z knajp lub winiarni.
Miłośnicy i miłośniczki ruchów w rodzaju „kobieca siła” mogą spróbować kieliszek blaufrankischa od Miśki https://michaelariedmueller.at , a dla tych, którzy wszystko muszą mieć bajo czeka https://www.biohof-pinkl.at. Snując się po uliczkach miasta po uzupełnieniu płynów warto pogapić się na fikuśny dach Martin-Luther Kirche i zajrzeć do jego wnętrza. Typowy protestancki, nudny minimalizm.
Te wycacane austriackie historyczne miasteczka budziły zwykle we mnie mieszaninę zazdrości i irytacji. W takim Frampolu czy Paczkowie ludzie ledwie koniec z końcem wiążą, będąc na starcie swojego żywota spóźnieni o kilkanaście lat i kilkaset tysięcy złotych w porównaniu do takiego hainburskiego Austriaka . Takie są niestety rezultaty przegranych wojen.
Siedzi sobie i popija piwo w jednej z kawiarni starszy Herr Globke, którego tatuś w 1945 roku wygrażał Żydom hajlując esesmanom nadzorującym Todesmarsch. Herr Globke narzeka z kolegami na rosnącą liczbę Słowaków, którzy nie dość, że przyjeżdżają do lokalnego centrum handlowego, to w dodatku robią duże zakupy! Kiedy skończy marudzenie, pańskim gestem daje 10 eurocentów napiwku barmanowi, który zrzuca monetę z kontuaru z kamienną miną. Martin z Petrzalki, dzielnicy Bratysławy pracuje w kawiarni obok Ungartor od paru lat i zdążył się przyzwyczaić do lokalnej specyfiki. To on polecił mi wycieczkę na zamkową górę.
„Boże jaki miły wieczór, tyle wina tyle piwa, a potem plątanina
w kulisach tego raju”
Zamek góruje nad miasteczkiem i roztacza się z niego piękny widok. Jakże proste i komunikatywne zdanie.
W różnych wikipediach, miejskich i regionalnych stronach przeczytamy o historii zamkowego wzgórza – o Babenbergach, o tym, że rozbudowali zamek za pieniądze z okupu za Ryszarda Lwie Serce przesłane blikiem przez Robin Hooda, o ślubie Małgorzaty z królem czeskim Przemysłem Ottokarem Drugim i o przegranej przez niego bitwie pod Suchymi Krutami. Przemysł najpierw pokonał Belę IV, tego od Beli, ale starcie z Rudolfem Habsburgiem przegrał. To znaczy – przegraliśmy. Pod Suchymi Krutami w 1278 roku stanęły naprzeciw siebie armie niemiecko-węgiersko-szwajcarska i czesko-polsko-bawarska. Po 30 tys. luda i to konno! Przemysł Ottokar poległ na polu bitwy a jednym z habsburskich łupów był zamek w Hainburgu. Wtedy wiele to im nie pomogło; Habsburgowie potęgą staną się dopiero za jakieś trzysta lat; ale 15 czerwca 1378 roku spróbowali tego, co stanie się w przyszłości ich znakiem firmowym.
„Inni niech prowadzą wojny, a ty, szczęśliwa Austrio, żeń się!
Od strony Human Resources sytuacja ślubna w 1378 roku wyglądała następująco:
Rodzice panny młodej to poważne europejskie rody – władcy potężnych królestw. Ojciec – Ludwik Węgierski zwany Wielkim z rodu Andegawenów, syn króla Węgier Karola Roberta i Elżbiety Łokietkównej, siostry Kazimierza Wielkiego. Mama – Elżbieta Bośniaczką, córka bana Bośni Stefana II i Elżbiety Kujawskiej z dynastii Piastów.
Rodzice pana młodego – lokalny książę Leopold III Habsburg i Viridis Visconti, księżniczka mediolańska, która nie miała nic wspólnego z reżyserią filmową.
Huczna ceremonia zaślubin odbyła się na zamku w Hainburgu. Jadwiga Andegaweńska miała wówczas cztery lata, a Wilhelm Habsburg osiem. Taki układ był w średniowieczu zupełnie normalny. Deal był konsumowany kiedy nowożeńcy osiągali dojrzałość płciową – w przypadku dziewcząt było to zwykle 12, a chłopców 14 lat.
Dla Habsburgów była to nobilitacja. Z punktu widzenia Andegawenów ślub najmłodszej córki, Jadwigi był wyborem w rodzaju – „trzecia córka, druga liga”. Życie potrafi jednak wywrócić do góry nogami plany dynastyczne. Śmierć Ludwika Węgierskiego i jego córki uczyniły Elżbietę Bośniaczkę rozgrywającą. Wschód Europy był zawsze progresywny jeśli chodzi o „Woman’s power”. Pomimo hainburskiego przyrzeczenia, dzięki negocjacjom z krakowskimi oligarchami Jadwiga została królową, a ściślej mówiąc – królem Rzeczpospolitej. Habsburgowie próbowali oprotestować tę decyzję. Cała historia jest opisana tutaj.
Dalszą część tego serialu znają wszyscy, którzy pochylili się nad alabastrowym nagrobkiem św. Jadwigi na Wawelu. Ślub z ówczesnym Łukaszenką o nazwisku Władysław Jogała zapoczątkował jedną z najpotężniejszych dynastii w Europie.
Wróćmy jednak do uroczystości ślubnych Jadwigi z Wilhelmem zwanym potem Uprzejmym. Po zawarciu związku urządzono „pokładziny” czyli ułożono czterolatkę z ośmiolatkiem w małżeńskim łożu. Wtedy to chłopiec zesrał się w pościel. Oprócz smrodu bardzo źle to wróżyło na przyszłość. Zdarzenie to opisał jeden z polskich skrybów. Być może była to próba czarnego pijaru, tworzonego przez krakowską oligarchię. W końcu taki Dobiesław Kurozwęcki, który kilkanaście lat później przepędzi srajdę Wilhelma z Wawelu był politykiem pełną gębą trzeźwo kalkulującym korzyści z wykonanego przez Rzeczpospolitą piwotu na jagielloński wschód.
Wydawać by się mogło, że takie wydarzenie jak ślub ważnego Habsburga ze świętą królową powinno znaleźć swoje należne miejsce w przewodnikach opisujących historię miejscowości. A tu nic. Nichts. Może trochę się wstydzą.
Uczta w Bursie płatna telefonem
W Hainburgu jest kilka miejsc w których można nie tylko wypić, ale i zjeść. Mieszczący się nad Dunajem zajazd „Pod Złotą Kotwicą” to typowe, przytulne miejsce gdzie można zjeść kolację po zdobyciu zamkowego wzgórza.
Tego dnia restauracja była pełna, jedzenie bardzo dobre, zatem kiedy przyszło do płacenia zrelaksowany wyciągnąłem telefon. Technologia NFC w Polsce stawała się coraz bardziej popularna, tymczasem kelnerka nie za bardzo rozumiała co robię przykładając smartfon do terminala. Rozpromieniła się, kiedy usłyszała charakterystyczne ping i zobaczyła wydruk. Szmer rozmów nieco przycichł, a niektórzy z gości w geście zdziwienia unosili brwi. Dziewczyna pobiegła na zaplecze. Wróciła po chwili z wydrukiem w ręce i niepewnym głosem poprosiła o podpis. Westchnąłem, poprawiła włosy i odwzajemniła moje rozumiejące spojrzenie.
Papier jest papier.
……
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
….
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
Gdzie to jest?
https://maps.app.goo.gl/CTrbDwXY2T3beb478
Gdzie zjeść?
Oczywiście Pod Złotą Kotwicą. Płacąc smartfonem.
https://maps.app.goo.gl/mf4Z3thAnqaee5sp6
Jaka muzyka będzie odpowiednia ?
albo to